piątek, 10 sierpnia 2012

Moje znoje part.1

I żeby dobrze wczuc się w problematykę tego posta najpierw kliknij w ten link.

Dziś, wczoraj i pojutrze.... MALINKI.


Dla osób postronnych maliny są wspaniałymi owocami, o słodkim smaku, dobre do dżemu, soku, no poprostu i do tańca i do różańca. Ale dla innych, czyli dla tych, którzy muszą je zrywac aby później trafiły na Pańskie stoły, zazwyczaj rysują się jako owoce zdradliwe, piekielne, ciapowate i niesmaczne. 
Moja opinia o malinkach nie jest wprawdzie aż tak spaczona ale po wczorajszym zbiorze, w zimną i wietrzną pogodę (co paradoksalnie "zaowocowało" dzisiejszym kiepskim samopoczuciem i bólem głowy) nie mam o nich zbyt dobrego zdania. 

Prawda jest taka, że są baaaaaaaaaaaaaaardzo mało kaloryczne (ledwie 29 kcal na 100 gramów), smaczne i nadają się praktycznie do wszystkiego. Ja dosłownie wyjadam łyżkami wszelkie domowej roboty dżemiki malinowe, teraz - przez zbieranie, a co za tym idzie, częstsze przebywanie w towarzystwie tych małych koleżanek - jem je prosto z krzaka. Niestety nie kończy się to zawsze dobrze xDD

Powinnam wrzucic tu przepis przykładowej kolacji z wykorzystaniem malin (kefir/jogurcik, malinki, otręby i amu amu) ale dziś nie dam rady.. ;( Moje pokaleczone łapki za bardzo jeszcze drzą od trzymania miseczek z owocami (biedactwo...;((( xd). Więc na coś fajnego przepis będzie jutro, bo co się odwlecze to nie uciecze a wręcz przeciwnie - będzie jeszcze lepsze! ;)

Na osłodę kolejna piosenka o malinkach - tym razem, bardziej ambitna (chociaż w sumie...??) -> Baby Turtle Eating A Raspberry :) :)

@Plätzchen_Monster

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz